sobota, 2 marca 2013

Puzzle uczuć

 

Zauważając krwawe ślady, które nieznanym mi sposobem przesiąkły blady materiał bluzki, szarpnął za rękaw podwijając go pod sam łokieć tak brutalnie, że aż syknęła. Moje blade policzki ze wstydu przybrały purpurowej barwy, jedyne o czym w tej chwili marzyłam to zapaść się pod ziemię i to natychmiast! 

-Obiecałaś!- krzyknął z wyrzutem. Pociągnęłam cicho nosem, opuszczając w pośpiechu materiał z powrotem w dół. 

- Myślisz, że to takie łatwe? Sądzisz, że nie próbowałam z tym skończyć?! - w moich oczach szklą się łzy, głównie wstydu i wstrętu do samej siebie - To jest ode mnie silniejsze... - spuszczam ręce wzdłuż ciała, przygryzam dolną wargę tak, że prawie krwawi i obserwuję jak targa nim gniew.

- Dałaś słowo! Przysięgłaś, że z tym skończyłaś! Cały czas kłamałaś? Za każdym razem mydliłaś mi oczy tym fałszywym uśmiechem? Tyle o tym rozmawialiśmy… Czy naprawdę nic do ciebie nie dotarło? Nie mogę tego pojąć… - te słowa są jak ostre ciernie wbijające się jeden po drugim w moje zbolałe serce.

- Więc.. więc chcesz powiedzieć, że tej części mnie nie akceptujesz, tak? – głos mam wyprany z emocji, ciało pokrywa gęsia skórka, a włoski na plecach jeżą się jak u wystraszonego kota.

- Tak – tym razem czuję jakby ktoś przygniótł mnie całą toną żelastwa – to jedyne co chcę żebyś zmieniła, jeśli nic z tym nie zrobisz to nie da mi spokoju. Nie myślałaś nigdy nad tym co by było gdybyś przycisnęła żyletce zbyt mocno?! Czy musisz być pieprzoną egoistką?! Sprawia Ci to frajdę, tak?! Sorry, ale ja na taką zabawę się nie piszę! 

- Więc nic dla Ciebie nie znaczę? Nie chcesz mieć przyjaciółki z problemem? Po co się zadręczać? Jasne masz rację, lepiej uciec! – igram z ogniem wiem o tym.

- Skoro do Ciebie nic nie dociera to jak mam ci pomóc?! Nie mam już siły z tobą walczyć, rób co chcesz, ja umywam od tego ręce… - czuję jakby ktoś spuścił ze mnie całe powietrze, jak za sprawą dotknięcia czarodziejskiej różdżki pozbawiono mnie całej energii tak, że ledwo byłam w stanie ustać. Odwrócił się na pięcie, nie obdarzając mnie nawet krótkim spojrzeniem i wyszedł lekko zatrzaskując drzwi. Upadłam na kolana, ukazując jak bardzo jestem słaba, a z moich ust wydobyło się prawie bezgłośne „Aleks”. Niestety nie usłyszał, teraz nie było go ani w moim mieszkaniu ani w moim życiu, po prostu odszedł.

A może moje życie było jednym wielkim żartem i nie było ucieczki przed jego puentą? – Samotnością.

Zostały mi tylko wspomnienia wspólnie spędzonych chwil, kilka zdjęć w białych ramkach na jednej z zielonych ścian przedpokoju i numer telefonu w liście kontaktów, który mogłam już usunąć. Zostałam sama. Już nie było prawiącego na każdym kroku morałów Serba. Nie było też wspólnych wieczorów filmowych, spania na kanapie oraz darmowych biletów na mecze Skry. Brak możliwości spojrzenia w jego tęczówki, było niesamowitą katorgą. Najlepsza w jego wykonaniu zielona herbata odeszła w zapomnienie, podobnie jak wieczorne spacery, najzwyklejsze w świecie ‘Cześć’ i uśmiech – przeznaczony tylko dla mnie. Bez tego wszystkiego czułam się jak sierota bez rąk, nóg i serca. Brak mi kompletności. Gdybym mogła to wlałabym sobie do czaszki coś żrącego, aby wypaliło wszystkie chwile związane z nim. Bądź za szufladkowała je w najciemniejszym kącie umysły. Niestety żaden z pomysłów nie wydawał się być wystarczająco realny. Czułam się tak jakbym wypłynęła na ocean bólu, a jego temperatura i stan skupienia bardziej przypominały parzącą, gorącą lawę niż słoną wodę zaś oba brzegi były zbyt daleko, bym zdołała do nich dopłynąć. Jeśli swoim odejściem chciał mnie ukarać, to owszem udało mu się to – poczułam się jak śmieć. Dziwadło, którego nikt oprócz niego nie rozumie. 
Wyglądałam jak zmora, snułam się po kontach, a jedyną rzeczą której potrzebowałam były tabletki nasenne. Telefon wciąż milczał, jedyne jakieś durne oferty konkurencyjnych sieci zapychały mi skrzynkę odbiorczą. Jednak nie traciłam nadziei w dalszym ciągu spałam z komórką w dłoni pomimo tego, że z dnia na dzień zawodziłam się coraz bardziej.

Wszystko to zawdzięczałam własnej głupocie.
Dlaczego się cięłam? Nie radziłam sobie, byłam słaba i potrzebowałam ulgi. Chwili zapomnienia. Nie wiem nawet, kiedy pierwszy raz sięgnęła po żyletkę, nie pamiętam też momentu w którym stało się nieodłączną częścią mojego życia. Ten ból wydawał się dawać ukojenie, był jakby lekarstwem. Właśnie to było przyczyną wszystkich kłótni z Atanasijevićem. Za wszelką cenę starał się mnie z tego wyleczyć – bez rezultatu. Wystarczył jeden uszczypliwy komentarz kolegi z pracy, niezadowolenie ze strony pracodawcy, trudna relacja z matką i powracająca jak bumerang depresja. On tego nie rozumiał, zresztą nawet ja nie jestem w stanie tego ogarnąć. Nie zmienia to faktu, że zostawił mnie kiedy najbardziej go potrzebowałam. Mimo to tęskniłam, a tęsknota z dnia na dzień okazywała się być czymś znacznie głębszym, gdzieś głęboko zakorzenionym w środku mnie. 

Kochałam?
Potrzebowałam jakiegokolwiek kontaktu z jego osobą. A on? Zdawał się traktować mnie jak powietrze. Nie odpisywał na długie wiadomości, nie odpowiadał na błagalne nagrania na poczcie głosowej, a jeśli już to odpisywał tyko, że nie ma czasu - wszystkie wymówki były dobre byleby tylko wymigać się od rozmowy. Sobotnie wieczory spędzałam klęcząc przed telewizorem i błagając o to by operatorzy kamer robili serbskiemu atakującemu jak najwięcej ujęć. Niestety nigdy nie byłam wystarczająco usatysfakcjonowana, było mi mało, nie mogłam się nasycić – podobnie jak alkoholik, któremu podstawia się pod nos kieliszek wina, a on może jedynie napawać jego aromatem. Kiedyś usłyszałam zdanie, które wtedy wydało mi się idiotyczne, że próba tłumaczenia uczuć jest samobójstwem duszy. Dziś wydawało się być odzwierciedleniem mojego stanu.
Czułam się niepotrzebna, ciągle myślałam o tym jak zwrócić na siebie jego uwagę. Co zrobić, aby go zwabić. Byłam desperatką? Tak zdecydowanie, dlatego napisałam do niego pożegnalną wiadomość. Wiedziałam, że to jedyny sposób – nie zniósłby myśli, że coś sobie zrobiłam, a on nawet nie próbował mnie powstrzymać. Chciałam go zobaczyć, pragnęłam poczuć ciepło jego dłoni, zatopić się w troskliwym spojrzeniu czekoladowych tęczówek i tkwić nieprzerwanie w niedźwiedzim uścisku. A wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że ta jego terapia wstrząsowa dała efekty, przestałam zadawać sobie ból. Powiedziałam sobie wprost – nie chcę tego.

Wieczorny prysznic przerywało mi przeraźliwe dudnienie w drzwi, z przerażeniem zerkam na ich zawiasy i stwierdziłam, że długo nie wytrzymają tej napaści. Zanim zdążyłam się ubrać, drzwi z wielkim hukiem otworzyły się. Krztuszę się własną śliną, widząc Serba na progu łazienki. Łypie na mnie wzburzonym spojrzeniem, mięśnie szczęki ma mocno zaciśnięte, ale dobrze wiem, że przejął się otrzymaną wiadomością nienażarty.

- Popierdoliło cię? - wydziera się w niebo głosy, ale ja totalnie olewam słowa wypływające z jego ust, zwyczajnie wpatruję się w niego jak zahipnotyzowana.

- Co? - powiedziałam dość cicho, po dłuższej chwili milczenia. 

-Pytałem się czy cię popierdoliło?! - krzyknął jeszcze raz, tym razem głośniej, a ja wzdrygam się mimowolnie.

-Najwidoczniej tak…- mówię do siebie i próbuję go wyminąć.

Rozzłoszczony chwycił mnie za ramiona nadzwyczaj mocno, pewnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jego długie palce kurczowo ściskają mokrą skórę, twarz wykrzywia w nieodgadnionym dla mnie grymasie znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Nie wytrzymałam. Przysunęłam się odrobinę i przycisnęłam usta do jego ciepłych rozchylonych warg. Był to krótki dotyk, niczym muśnięcie skrzydełek motyla, a mimo to sprawił, że było mi nienaturalnie gorąco. Zesztywniał jakby zdziwiony moim zachowaniem i zwolnił swój uścisk. Nic dziwnego, nigdy nie odważyłam się na taki gest. Wyminęłam go, przeklinając samą siebie w duchu za brak jakiejkolwiek empatii. Stał jeszcze chwilę na środku łazienki, jakby przetrawiając zaistniałą przed chwilą sytuację.

- Przepraszam nie powinnam była, nie wiem co mnie napadło - zaczęłam się tłumaczyć, gdy staną w korytarzu wciąż oszołomiony. 
Pokręcił głową jakby nie dowierzając, po czym mrukną - To dla mnie zbyt wiele jak na jeden dzień - i wyszedł tak po prostu, po raz drugi mnie zostawiając. 
Leżałam na wymiętej pościeli, z czerwonymi od łez oczami i świadomością, że zachowałam się jak niedojrzała idiotka. Co mnie do tego skłoniło? Przypływ chwili, tłumione uczucia, czy może tęsknota? Naprawdę nie mam pojęcia.

Dwadzieścia dwie godziny. Tyle czasu minęło od tego zdarzenia. Nieustanne snucie domysłów – nad czym właśnie myślał, co czuł, czy żałował poświęconego mi czasu - doprowadzało mnie do białej gorączki.
Z kubkiem wypełnionym po same brzegi parującą herbatą wieloowocową, siadłam na wytartym czarnym fotelu, jednym okiem oglądając wieczorne wiadomości. Muzyka płynąca z radia wydawała się być jednym wielkim bełkotem, wszystkie słowa zdawały się zlewać w jedność. Ziewam głośno, po czym odchylam obolały kark w obie strony – nieprzespana noc dawała o sobie znać. Niebieskie diody przy boku obudowy telefonu zamigały charakterystycznie, obwieszczając odebranie nowej wiadomość. Niechętnie sięgnęłam po aparat. Czuję jak kubek wyślizguję się z mojej dłoni, ale nawet przeraźliwy trzask i odgłos tłuczonego szkła nie są w stanie odwrócić mojej uwagi od ekranu.
Z niedowierzaniem zamykam mocno powieki, odliczam do pięciu i ponownie je otwieram.

„Czekam przed domem”

Czytam to po raz drugi, po czym rzucam urządzenie na ławę i niewiele myśląc wręcz wybiegam z mieszkania. Dopiero, gdy moje bose stopy dotykają zimnej i mokrej nawierzchni bruku, uświadamiam sobie, że jestem w piżamie. Ignoruje wiatr, rozwiewający moje nie rozczesane włosy podobnie jak zimne krople deszczu, które spadają na moją twarz. Dostrzegam w oddali jego sylwetkę, która w słabym świetle osiedlowych lamp jest okropnie niewyraźna. Dziękuję Bogu za fakt, że jestem dalekowidzem i chwiejnym krokiem ruszam w jego stronę. Chrząkam, aby zwrócić na siebie uwagę. Powoli odwraca się, a moje serce o mało nie wyskakuje z piersi. Żołądek skręca się z nerwów, a palce bolą od nadmiernego wyłamywania kostek. Bierze głęboki wdech jakby dodając sobie otuchy, przed tym co chcesz powiedzieć. Nagle zaciska wokół mnie ramiona, więżąc jak w stalowej klatce, a ja upajam się zapachem jego mocnych perfum, które drażniąc moje nozdrza, otumaniają mój umysł.

- Przepraszam... za wszystko.. za to, że byłem taki ślepy.. że nic nie zauważyłem.. przepraszam.. - mruczy do mojego ucha aksamitnym barytonem - czy... czy kiedyś mi wybaczysz? - szepczę z nadzieją.

- Jesteś dla mnie początkiem i końcem świata, odchodząc rozbijasz mnie na tysiące małych kawałeczków, a wracając składasz od nowa w jeszcze doskonalszej kompozycji. Jesteś dla mnie ważny bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić Aleksandar. Bardziej niż ktokolwiek inny dotąd.
Pochyla się nade mną opierając czoło na moim, a w jego oczach dostrzegam nieznane dotąd ogniki. Zagryza lekko dolną wargę, by po chwili połączyć nasze usta w gorącym pocałunku, w którym wyrażamy wszystkie targające nami emocje. Szczęście wypełnia mnie całą od środka i nic w tej chwili nie jest mi już potrzebne – bo mam jego.
 Tak teraz czułam się całkowicie kompletna.
_____________________________________________________
od autorki: Najdłuższa historia ze wszystkich dotąd opublikowanych i mam nadzieję, że nie najgorsza! Choć powiem szczerze, z ręką na sercu, że poprawiałam ją tryliard razy i nadal nie jest to, to czego oczekiwałam. Pomimo tego liczę, że się Wam spodobała kobietki :)
Do następnego! 
 PS. Polecam kliknąć nutki przed przeczytaniem ostatniego fragmentu! :) Piosenka towarzyszyła mi podczas procesu twórczego, więc nie mogło jej zabraknąć. 

12 komentarzy:

  1. zanim zaczęłam czytać ta piosenka już leciała w moim odtwarzaczu tak samo jak łzy z moich oczu, bo jak wiesz dużo o mnie a w szczególności fragment:
    "Kochałam?
    Potrzebowałam jakiegokolwiek kontaktu z jego osobą. A on? Zdawał się traktować mnie jak powietrze."

    OdpowiedzUsuń
  2. rozpłakałam się, na prawdę.
    generalnie nie jestem fanką opowiadań z Aleksem, ale tutaj jest jeden z wyjątków potwierdzających regułę. W sumie, jak ktoś umie dobrze pisać, to nie znaczenia kto jest bohaterem.
    tutaj wszystko jest wymuskane do najdrobniejszych szczegółów, co sprawia, że opowiadanie jest tak piękne.
    pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia ;) Aleks był obok, ale nie widział, że ona darzy go nie tylko przyjaźnią, ale i miłością. Kiedy zerwał z nią kontakt ona tak bardzo szukała jego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przpiękne, naprawdę cudowna historia. Ma w sobie to coś, co sprawia, że czytałam z zapartym tchem. W ogóle wszystkie Twoje historię są takie.
    Masz ogromny talent, nie zmarnuj go :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dobry boże. wracam sobie w niedzielę do domku, otwieram link, czytam. wracam. czytam jeszcze raz. kochana, przestań. przestań wprawiać mnie w jeszcze większe kompleksy. płakać nie płakałam, bo jestem twarda (czy coś) acz niewiele brakowało. trzymaj tak dalej, maleńka! ps. tęsknię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. To było cudowne. Nie mogę, będę czytać codziennie, raz po raz.

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo smutna historia, która kończy się dobrze:)
    bardzo miło się ją czytało, nie wiadomo było do samego końca jak się skończy...
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutne :(. Dziewczyna ma problemy i chociaż nigdy nie popierałam tego typu szantaży (a tutaj zabawiła się jego uczuciami) i uważałam to za żałosne, to jest mi jej szkoda.
    Nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając tą historię, miałam ogromną nadzieje, że na końcu nie zabijesz głównej bohaterki. O ile lubię czytać dramaty, to jakoś w tym przypadku bardziej pasował mi Happy End :)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Cię i to, jak piszesz <3

    http://spala-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń