Zimny styczniowy wiatr rozwiewa miodowe kosmyki włosów, wydostające się spod kaptura kurtki. Ulice Jastrzębia Zdrój przerażają pogrążone w mroku, przypominającym ciemną niekończącą się otchłań. Myślami wracam do dzisiejszego wieczoru. Niesamowicie namiętny seks dwojga spragnionych swoich ciał ludzi. Tak to tylko zwykła fizyczna przyjemność, zaspokojenie ogarniających nas żądzy, to nic nieznaczący orgazm. Choć niepowtarzalny, bo przeżyty w jego ramionach. Moment zapomnienia i wytchnienia od otaczającej wszystkich ludzi maski zakłamanej moralności. Uciekam, jak zwykły podły tchórz niemiejący odwagi stawić czoła uczuciu, które tliło się wewnątrz mnie od początku naszej bądź co bądź przypadkowej znajomości. A teraz? Teraz ma wielkość pokaźnego płomyka, a ja boję się jego rozprzestrzenienia, bo jak wiadomo pożar zawsze przynosi straty.
Odkładam pęk kluczy wraz z komórką na drewnianą komodę w holu. W mieszkaniu panuje niepokojąca cisza, choć jestem pewna, że w kuchni zostawiłam włączone radio.
- Nareszcie… - czuję zaciskającą się na mojej szyj dłoń narzeczonego i zastygam w bezruchu, zaskoczona jego obecnością – gdzie byłaś suko?!
W jego zielonych oczach widać złość, nic nowego.
- Zasiedziałam się u Beaty – kłamstwo gładko przechodzi mi przez gardło, a beznamiętny ton sprawia, że rozluźnia nieco uścisk dzięki czemu mogę głęboko nabrać powietrza.
- Nie kłam! Mów gdzie byłaś!
- Już powiedziałam! – podnoszę nieco głos przez co wymierza mi siarczysty policzek.
Nie robi to na mnie dużego wrażenia w końcu przyzwyczaiłam się takiego traktowania i poniżania na każdym kroku. Dziwne, że sąsiedzi nigdy nie dzwonili po policje po kolejnych z rzędu głośnych awanturach, trzaskach, krzykach i jękach w środku nocy. Możliwe, że ich też zastraszył.
- Jak śmiesz podnosić na mnie głos?! – wrzeszczy mi prosto w twarz po czym mocnym szarpnięciem sprawia, że ląduje na jasnym dywanie – Nauczę cię szacunku kurwo!
Brzdęk klamry skórzanego paska zagłusza świst naszych oddechów. Nie czuję strachu, człowiek w końcu się na niego uodparnia. Nie paraliżuje już moich mięśni, uniemożliwiając wykonania jakiegokolwiek ruchu, tak jak na początku. Staram się nie myśleć o bólu, lecz o jego następstwie - uldze. Widząc jak na jego twarzy pojawia się uśmiech, mam ochotę zwymiotować, bo oto zaraz udowodni mi kto jest tym silnym, nieugiętym i bezlitosnym mężczyzną. Pierwsze zetknięcie czarnego materiału z moim biodrem przywołuje wszystkie wspomnienia podobnych zdarzeń. Pieczenie zaczerwienionej skóry to nic takiego, najgorsza jest świadomość, że to dopiero początek. Trzy kolejne uderzenia wymierzone są w dolne partie pleców przez co łzy zbierają mi się pod powiekami, a z gardła wydobywa się przeciągły jęk. Czekam, tylko to mogę zrobić cierpliwie czekać na koniec prześladowania.
Jednak tym razem nie chcąc dać mu satysfakcji. Podciągam się na łokciach ignorując niemiłosierny ból i spoglądam mu w oczy. Wypełnia je furia, co nie zwiastuje niczym dobrym. Wpada w trans, pięścią trafia w moją szczękę, co skutkuje utratą równowagi. Dlaczego? Jest wściekły, że stawiam opór, że jeszcze nie leżę wijąc się w agonii, błagając o miłosierdzie. Nie tym razem nie dam mu ten pieprzonej satysfakcji. Upadam z powrotem na dywan uprzednio rozcinając łuk brwiowy o kant ławy. Bez opamiętania okłada mój brzuch mocnymi kopniakami w szale strącając z komody szklany wazon, którego kawałki ranią moją skórę. Ostatnie co widzę to czerwony dywan, dziwne odkąd pamiętam zawsze był kremowy.
Chcę krzyczeć, żeby przestał, że zrobię wszystko co będzie chciał, aby tylko skończył te katuszę. Jednak nie jestem w stanie wymówić słowa.. Ba! Nie mogę wydobyć ani jednego dźwięku. Wydaje mi się, że mój umysł w dziwny sposób odciął się od ciała. Ból nie znika, ani nie maleje, ale nie czuję już kolejnych ciosów. Z każdą chwilą mam coraz silniejsze wrażenie, że znajduje się w ciemnej, gęstej mazi która wciąga mnie coraz bardziej i bardziej tak, że ledwo mogę złapać oddech. Próbuję się z niej wydostać, znaleźć się na jej powierzchni, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa. Jestem coraz bardziej otumaniona i przytłoczona wizją tego co się ze mną stało. Ból ustępuję przyjemnemu ciepłu rozchodzącemu się po całym ciele, mój wewnętrzny monolog przerywa szmer. Jest coraz głośniejszy, teraz bardziej przypomina wybijany werblami rytm dam-dam dam-dam. Boże kretynko to krew dudniąca w żyłach, którą pompuje serce! To chyba dobrze, że wciąż biję?
Czekam.
Tkwię w martwym punkcie.
Wciąż czekam..
Kurwa to czekanie mnie dobija.
Dam-dam dam-dam, dam-dam dam-dam, dam-dam dam-dam…
Dlaczego nie mogę otworzyć tych cholernych oczu?! Spróbuje jeszcze raz. No dalej, dalej! Szlag by to trafił.
Haaaaaalooooooo!
Boli, hmmmmm coś nowego.
Ten ból staje się nieznośny.
Dam-dam dam-dam..
Aaaaaaaaaaaaaaa! Czy ktoś bawi się moją laleczką woodu?
Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pij – wkurzające to pikanie…
Głowa mi pęka…
Zimno.
Coraz zimniej.
Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik – już wolałam dam-dam dam-dam…
Silny dreszcz przeszył moje ciało. Przypływ siły zmotywował mnie do ponowienia próby podniesienia ciężkich niczym marmur powiek. Dobrze, jeszcze trochę, jeszcze odrobinkę.. Drażniąca jasność sprawiła, że mocno zacisnęłam powieki, tak by światło nie mogło dostać się do źrenic. Odczekałam chwilę i powtórzyłam manewr. Mozolnie zamrugałam kilka razy, aby odzyskać ostrość obrazu. Sufit – to on był pierwszą rzeczą jaką ujrzałam. Ale dlaczego akurat sufit? Zjechałam oczami i to co zobaczyłam nie dawało mi satysfakcjonującej odpowiedzi. No bo co można oczytać w parze brązowych tęczówek? Dodam, że nieznanych – nic.
Ktoś zaświecił mi czymś w oczy, spojrzałam na osobę odzianą w biały kitel, która przypatrując się mi poruszała ustami. Chyba coś mówiła, ale nie wiedziałam co. Wytężyłam słuch. Udało się!
- Czy pani mnie słyszy? Proszę zamrugać dwa razy jeśli tak. – wykonałam polecenie mężczyzny w okularach.
- Czy może pani ścisnąć moją dłoń?
Spróbowałam wprawić w ruch mięśnie lewej dłoni, ale udało mi się tylko poruszyć palcem wskazującym.
Przełknęłam ślinę i dopiero teraz zorientowałam się jak bardzo zaschło mi w gardle.
- W..ody – wychrypiałam ledwo słyszalnym szeptem, lekarz uśmiechną się z ulgą.
Jakaś kobieta zwilżyła mi czymś usta, niby nic a pomogło.
- Gdzie ja jestem? – niestety głos nie przybrał na mocy, więc nadal przypominał szmer.
- Jest pani w szpitalu..
Spojrzałam na niego ja na idiotę, dlaczego niby jestem w szpitalu?! Przecież dopiero co siedziałam na kanapie z miską popcornu na kolanach i oglądałam Dziennik nimfomanki.
- Zajrzę do pani później, teraz proszę odpoczywać. – oznajmił tylko wychodząc i już go nie było.
Zostałam ja i moje chore spekulacje nad tym w jaki sposób się tu znalazłam.. Pamiętam czołówkę filmu, a później bum! Czarna dziura! Maże ktoś podłożył bombę w moim bloku? Ale zaraz, zaraz nie było żadnego wybuchu, chyba, że strop zwalił mi się na głowę szybciej niż zdążyłam cokolwiek usłyszeć. Nie to niedorzeczne.
- Jak się czujesz? – troskliwy ton dobiega do moich uszu z chwilą, gdy moja dłoń zostaje uwięziona w uścisku dużych ciepłych rąk brązowookiego. Widać, że jest skonany, a mimo to w jego patrzałkach lśnią iskierki radości. Przystojny z niego facet tylko dlaczego spoufala się tak z pacjentami? Stażyści powinni być bardziej powściągliwi, chyba.
- Dobrze, dziękuję za troskę. – skrzywia się lekko na te słowa, jakby oczekując zupełnie innej odpowiedzi.
- Martwiłem się.., że… że się już nie obudzisz.. ten… skurwiel .. mógł Cię.. zabić.. Ale, Ty jesteś silna, zawsze walczysz do końca, nigdy się nie poddajesz.– mówiąc to miał łzy w oczach, a na koniec przywarł wargami do mojej zimnej dłoni.
Co on bredzi?!
- Przepraszam pana, ale czy my się znamy? – jest zdezorientowany, patrzy na mnie z rosnącym strachem i przerażeniem.
- Żartujesz, prawda?
- Chciałabym…ale nie. – mówię zgodnie z prawdą, a on podrywa się i wychodzi szybko z sali.
Spadam, grunt ucieka mi spod nóg, a wszystko co widzę staje się jedną, wielką czarną plamą.
* * *
Otwieram szeroko oczy ciężko dysząc. Cała zalana potem, rozglądam się zdezorientowana po ciemnym pokoju.
- Czemu nie śpisz? – zaspany głos tuż przy uchu sprawia, że podskakuje ze strachu, przełykam głośno ślinę i próbuję uspokoić tętno.
- Miałam dziwny sen.. – wyznaje zgodnie z prawdą zdobywając się na blady uśmiech.
- Znów to samo?
Kiwam głową na potwierdzenie, bo jestem pewna, że głos
załamałby mi się przy pierwszym dźwięku. Przylega ciepłymi wargami do mojej
skroni, a ja zaciskam powieki czując jak wzbierają w nich słone łzy.
- Jeszcze będziemy mieli dziecko.
- Szkoda, że nie będzie mi dane go urodzić. – wychlipałam w
jego obojczyk.
Nienawiść to najgorsze ze wszystkich uczuć jakimi możemy
darzyć ludzi, ale;
Jak nie nienawidzić osoby, która zabrała Ci dwadzieścia
cztery lata życia?
Jak nie nienawidzić mężczyzny, który odebrał Ci miłość do
Michała?
Jak nie nienawidzić faceta , która zabił bezbronne dziecko
w Twoim łonie?
Jak nie nienawidzić skurwysyna, który odebrał Ci na zawsze
możliwość bycia matką?
Wciąż pytam jak to możliwe, że go nie nienawidzę, dlaczego nie
żywię urazy za całe zło jakie mi wyrządził?
I dochodzę do wniosku, że on wystarczająco sam siebie
nienawidzi za to, że jest tak podłym zwyrodnialcem.
_________________________________________________________
od autorki: Jak Wam mija sobotnie popołudnie? Mi nienajlepiej. Śnieg za oknem wbrew pozorom nie zachęca do pisania kolejnych historii.
Przywilej nienawiści to kolejne opowiadanie, którego fabuła zaczerpnięta jest z mojego życia. Nad zakończeniem głowiłam się najdłużej, ale to jest już taki mój rytuał :)
Poza tym chciałam serdecznie podziękować za ponad 2000 odwiedzin!
I na sam koniec mała prośba do osób, które czytają, a nie zostawiają po sobie żadnego śladu w postaci komentarza - nie bójcie się napisać co myślicie o danej historii. Każdy komentarz daje pozytywnego kopa do działania!
Amen i do za tydzień! :))
od autorki: Jak Wam mija sobotnie popołudnie? Mi nienajlepiej. Śnieg za oknem wbrew pozorom nie zachęca do pisania kolejnych historii.
Przywilej nienawiści to kolejne opowiadanie, którego fabuła zaczerpnięta jest z mojego życia. Nad zakończeniem głowiłam się najdłużej, ale to jest już taki mój rytuał :)
Poza tym chciałam serdecznie podziękować za ponad 2000 odwiedzin!
I na sam koniec mała prośba do osób, które czytają, a nie zostawiają po sobie żadnego śladu w postaci komentarza - nie bójcie się napisać co myślicie o danej historii. Każdy komentarz daje pozytywnego kopa do działania!
Amen i do za tydzień! :))
od razu po dostaniu od ciebie sms weszłam, nie zwarzając na to że w poniedziałek mam ważny sprawdzian z chemii i powinnam nołlajfić nad książkami. czytam to po raz kolejny, po raz kolejny nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo utalentowaną jesteś osobą. i wiem że będziesz zaprzeczać, ale ja wiem, my wszyscy wiemy że to co piszesz jest wspaniałe. pisz kicia i nie przestawaj <3 .
OdpowiedzUsuńTo chyba jedna z moich ulubionych historii, tak zdecydowanie tak. W sumie to nie wiem czemu, ale podoba mi się. Świetnie przedstawiasz uczucia bohaterów, przez co jakoś bardziej można utożsamić się z ich losem ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej historii :>
http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
Nie wiem co napisać, odebrało mi mowę :c Powiem krótko, że znowu napisałaś cudo.
OdpowiedzUsuńKurczaki, jak tu klimatycznie ;O
OdpowiedzUsuńRobisz coś niesamowitego, Twoje historie są wręcz magiczne, świetnie oddajesz uczucie głównej bohaterki :3 Można poczuć jak się jak ona, no po prostu... cudownie!
Na pewno będę tu wpadać dużo częściej :>
Pozdrawiam ;D
volleyball-journalist.blogspot.com
Aż nie wiem co napisać, bo odebrało mi mowę, ale to z zachwytu! Przegenialnie piszesz, nadrobiłam wszystko z zapartym tchem. Historie są magiczne wręcz! Opisywane uczucia bohaterów też są tak bardzo realistyczne ,że aż można się utożsamić z bohaterami! Czysty geniusz pisania!
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Tak naprawdę takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Jesteśmy ślepi i głusi na to co dzieje się u kogoś za ścianą. Świetnie oddane uczucia maltretowanej bohaterki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Chyba będę kolejną osoba, która po prostu nie wie, co napisać. Odebrało mi mowę, że tak to ujmę. To takie smutne :( i bardzo prawdziwe. Przez cały czas bałam się tego, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na:
http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
a także na prolog na:
http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/,
Usuńa także na pierwszy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
historia mnie powaliła na kolana i odebrała mi mowę. Tego dupka bym udusiła własnymi rękoma :/
OdpowiedzUsuńświetnie. Z niecierpliwością czekam na następną historię :)
pozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Ostatnie zdanie - mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na przedostatnie, dziesiąte pragnienie; http://seksualne-pragnienie.blogspot.com/. Pozdrawiam, Kajdi :)
UsuńZapraszam na ostanie pragnienie; http://seksualne-pragnienie.blogspot.com/ oraz poczatek grzechu; http://zbyt-grzeszni.blogspot.com/ Mam nadzieję, że przypadną do gustu. Pozdrawiam, Kajdi. :*
UsuńNowy rozdział - 7 na http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :) Serdecznie zapraszam. I przepraszam, że nie komentuję Twojego rozdziału, ale mam dosłownie parę minut, a zależało mi, żeby Cię poinformować :)
OdpowiedzUsuńgdybyś miała ochotę zapraszam na trójkę na http://trzy-swiaty-agaty.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńobiecuję nadrobić twoją historię jak tylko znajdę wolniejszą chwilę! mam nadzieję, że to już niedługo! ;)
pozdrawiam, Embouteillages ;*
http://walcze-bo-warto.blogspot.com pojawiła się dwójka, więc zapraszam :)
OdpowiedzUsuńczytam, czytam i nie mogę oderwać oczy po przeczytaniu! Mistrzowskie jest to co robisz! :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie i pozdrawiam! :>
pilemwspale.blogspot.com
Ten blog jest naprawdę fajny! Z przyjemnością stwierdzam, że zostaję. ;) Jeśli możesz, to poinformuj mnie o nowych.
OdpowiedzUsuńPojawił się siedemnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
Zaniedbałam komentarze na Twoim blogu, ale już jestem i komentuję ;).
OdpowiedzUsuńSmutny ten rozdział. Lubię Michała, ale wyobrażenie sobie jego czy też innej osoby, która normalnie wydaje się być w porządku, w roli kata... Jest dla mnie rzeczą prawie niemożliwą do zrobienia. Nie rozumiem, jak ktoś może być tak okrutny, by zadawać innym cierpienie i czerpać z tego radość czy satysfakcję. To chore. Tacy ludzie nie powinni istnieć.
Refleksyjny jest ten Twój rozdział. Szkoda mi głównej bohaterki, bo chociaż ona w rzeczywistości nie istnieje, to tak naprawdę na świecie żyje wiele kobiet, które dobrze wiedzą jak być w takiej sytuacji, a czasem nawet nie mają tyle szczęścia, by próbować ułożyć sobie życie z kimś normalnym.
Mimo że to tylko fikcja to ja zawsze zastanawiam sie dlaczego kobiety są z takimi bandytami. Przecież z tego co wyczytałam to nie był pierwszy raz gdy jej narzeczony ją tak potraktował. Tym razem przekroczył granicę odebrał jej niemal wszystko. Czasami warto otworzyć oczy i rozglądnąć się wokół siebie spojrzeć na sąsiadów może wtedy uda się uchronić przed czymś takim kolejną bezbronną kobietę
OdpowiedzUsuńPojawił się osiemnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńHey ;D
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/trzy_15.html pojawiła się trójeczka, więc serdecznie zapraszam do czytania :) I do komentowania, również :D
Pozdrawiam poziomkowa! ;)
Jak obiecałam, tak zrobiłam. Cholera, dziewczyno jesteś niesamowita. Przeczytałam wszystkie części jednym tchem i chcę więcej.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiałam się, dlaczego kobiety są z mężczyznami, które je biją, wyzywają, z mężczyznami, którzy są alkoholikami. Zawsze się zastanawiałam i chyba nadal będę, bo jeszcze nie doszłam do odpowiednich wniosków. Ja nie byłabym w stanie żyć z taką osobą. Jeżeli coś takiego by się przydarzyło spakowałabym się bez mrugnięcia okiem. Ciężko jest mi cokolwiek sensownego napisać, bo nie potrafię wczuć się w taką sytuację. Nie wiem jak czuje się kobieta, której odebrano coś najważniejszego na świecie zanim tak na prawdę zdążyła się z tym oswoić, spędzić cudowny czas, kobiety, której odebrano jeszcze nienarodzone dziecko. Sprawca tego wszystkiego, taki mężczyzna, nie zasługuje na nic, może jedynie na zgnicie w więzieniu, albo przywrócenie kary śmierci.
Czekam na nowy odcinek, który ujrzy światło dzienne, bo naprawdę jesteś niesamowita!
Pozdrawiam, Embouteillages ;*
Dołączyłam do twojego bloga dopiero dziś i wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego nie wcześniej? Przeczytałam wszystko szybciej niż mrugasz xd Jestem spragniona i głodna, chcę dalsze rozdziały! Z niecierpliwością czekam...
OdpowiedzUsuńwww.aloone321.blogspot.com
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/ nowy epizod się pojawił, więc zapraszam, poziomkowa. ;)
OdpowiedzUsuń