Polarowy pomarańczowy koc nie ogrzewa wystarczająco moich
nóg, herbata z cytryną w nakrapianym białym kubku jest już zimna, a moje
spojrzenie niezmiennie utkwione jest w pokrytym kroplami deszczu oknie.
Pojedyncze błyski przeszywają granatowe niebo w akompaniamencie coraz
głośniejszych grzmotów. Niespodziewanie deszcz przybiera na sile, a wiatr zrywa
się, przerażając swym głośnym świstem. Jeden z piorunów uderza niebezpiecznie
blisko, a jego blask rozjaśnia ciemne wnętrze pokoju. Coś zaczyna się ruszać
przy moim udzie, przez co podskakuję ze strachu wylewając cierpki napój na
koszulkę. Klnę niezadowolona, ale mimowolnie sprawdzam treść otrzymanej
wiadomości.
„Zależy mi na tobie..”
Ze zdziwienia wytrzeszczam oczy, zastanawiając się czy to
czasem nie jakiś żart. Chwile zajmuje mi skojarzenie faktów i przyczyny tej
nagłej wylewności ze strony przyjaciela.
Mogę się założyć, że musiał wypić sam kilka głębszych, aby
zdobyć się na takie wyznania.
„Wiem..”
Udaje się do kuchni po świeczkę, bo nie zamierzam siedzieć po
ciemku. Jak na złość nigdzie nie mogę jej znaleźć, fakt
może przydałoby się poukładać trochę w tej szafce nad okapem. Cóż porządek nigdy
nie był moją domeną, owszem zdarzały się dni w których potrafiłam wysprzątać
całe mieszkanie na błysk, ale za dwa dni znów wyglądało jak pobojowisko.
Modlitwę do świętego Antoniego przerywa mi tylko walnięcie czołem w drewniany
front szafki, powstrzymuje się od sypnięcia wiązanki przekleństw i wreszcie
odnajduje zgubę. Przyjemne światło zapachowej świeczki ociepla wnętrze pokoju, a
ja znów ląduje pod lekko zmechaconym przykryciem. W tej samej embrionalnej
pozycji, z tym samym beznamiętnym wyrazem twarzy, wszystko wydaje się być takie
same, niezmienne. Tylko herbata jest teraz całkowicie zimna.
„Wpuść mnie” – marszczę brwi głowiąc się nad sensem tej
wypowiedzi.
W końcu moich uszu dobiega ciche pukanie do drzwi
wejściowych. Podrywam się gwałtownie z kanapy, ledwo wyrabiając się we wnęce
prowadzącej do przedpokoju. W welurowych skarpetkach pędzę na złamanie karku,
prawie wybijając sobie zęby przed drzwiami, aby w końcu szeroko je otworzyć nie
zerkając nawet przez judasza.
Pomyliłam się twierdząc, że jest po kilku głębszych,
właściwie to nie mam pojęcia jak wszedł na trzecie piętro nic sobie nie łamiąc.
- Jezu.. wchodź, jesteś cały mokry.. – jestem przerażona
jego stanem.
Nie ma na sobie suchej nitki, ubrania kleją się do jego ciała, a w oczach widać pustkę. Fakt faktem nie przywykłam do oglądania go podczas totalnego
upojenia alkoholowego.
Rusza chwiejnie w kierunku salonu, odbijając się od ścian
małego przedpokoju zostawiając na niech mokre plamy dłoni i przedramion.
Kręcę głową z politowaniem, gdy podczas zdejmowania obuwia traci
równowagę i doznaje bliskiego i bolesnego spotkania z miodowymi panelami. Jakim cudem rozpoznał
litery na klawiaturze? Albo jak tu trafił nie wpadając pod samochód? Tego nie wiem,
tak samo jak nie znam przyczyny uchlania się prawie do nieprzytomności. Przecież alkohol nie jest rozwiązaniem, to tylko chwilowa odskocznia od problemów. Niestety budząc się następnego ranka spadają z podwójną siłą na skacowanego człowieka. Pomagam mu zdjąć przemoczone ciuchy i zaciągam pod prysznic.
Niestety pijany Lijewski ma nadmierne poczucie humoru i wychodzi na to, że prysznic bierzemy razem,
tyle że ja w ubraniach.
- Bardzo zabawne Marcin, bardzo. – syczę ironicznie i owijam
go w biodrach puszystym ręcznikiem, a ten śmieję się tylko.
- Zależy mi na tobie... – mówi o dziwo poważnym tonem,
zbijając mnie nieco z pantałyku.
- Wiem, Lijek.. – troskliwie głaszczę jego nieco drapiący
przez zarost policzek, po czy zrzucam z siebie mokrą bluzkę i spodnie. Odwracam
się tyłem, żeby sięgnąć po szlafrok, jednak dębieję, gdy czuję ciepłe opuszki
palców sunące powoli od karku w dół pleców. Przechodzi mnie dreszcz i przełykam
głośno ślinę.
- Bo...cię kocham. – słyszę zachrypnięty szept tuż przy uchu,
przez co moją skórę pokrywa gęsia skórka i nie wiedząc czego mam się spodziewać
zastygam w bezruchu. Ciepły oddechach smuga okolice lewej łopatki, czuję jak z
każdą chwilą zmniejsza odległość między nami. Przymykam powieki czując fakturę
miękkich ust przylegających do mojego ramienia i z niemałym zdziwieniem
odnotowuje, że tętno niebezpiecznie przyspiesza i to nie z powodu zimna.
Wędruje wargami na moją szyję, zataczając na niej małe kółeczka językiem. W
brzuchu zaczyna szarżować mi motylek, jakby otumaniony wizją tego co może
przynieść ten deszczowy poniedziałkowy wieczór. Na twarzy wykwita mi
półuśmiech, bo teraz wiem, że wszystko nie będzie już takie same.
Będzie wyjątkowe.
____________________________________________________________________________
Od autorki: Tak więc ta dam! Jest i pierwsza historia, nie podoba mi się już tak jak na początku, ale to standard. Pozostawiam waszej ocenie! :)
Zapowiedź - będą łzy, gwarantuje.
1. Twój nick to jedno z moich ulubionych imion,
OdpowiedzUsuń2. piszesz tak świetnie, że przy pierwszym spotkaniu z Twoją twórczością, już wyciskasz ze mnie łzy
3. więcej!
4. dużo więcej!
5. dodaję Cię do polecanych i tyle <3
pozdrawiam serdecznie,
http://spala-baby.blogspot.com & http://jsw-cherry-bomb.blogspot.com/
Ojej dziękuje za miłe słowa, nie spodziewałam się tego :)
UsuńSuper! :) A ta scena pod prysznicem... :D Chcę więcej! :)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie jeśli możesz :) Pozdrawiam :)
http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Czytam = Komentuje
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, więc komentuję.
wiesz, że Cię uwielbiam, uwielbiam jak piszesz, uwielbiam ten styl, ten język.
Pisz dużo
-wzruszaj
-wyciskaj łzy
-zmuszaj do refleksji
-pobudzaj wyobraźnie
-inspiruj
-sprawiaj, że sny będą cudowne.
wielkie pozdro od Rysia <3
do Marcina nie mam takiej słabości jak do Krzyśka, ale to Lijewski więc i tak mam zaciesz :) Sama historia u mnie osobiście wywołuje mnóstwo osobistych wspomnień, tym samym jest jeszcze bardziej realna a takie kocham najbardziej.
OdpowiedzUsuńJeżeli możesz to informuj mnie na gg o nowych 35401276 bądź na blogu www.pogmatwany-swiat.blogspot.com
Marcin Lijewski- mój ukochany na wieki szczypiornista! Tak więc już się ode mnie nie opędzisz, będę czekać na każde kolejne słowo. Boże, miałam całą tą prysznicową scenę przed oczami. Błagam, wstawiaj coś szybko, nie każ długo czekać ;) Poinformuj mnie jak coś wstawisz i zapraszam do siebie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, S. ;)
Trafiłam na Twoj blog przypadkiem i nie żałuję. Historia dobrze napisana i bardzo ciekawa. Pozdrawiam i wytrwałości życzę
OdpowiedzUsuńDziękuje z komentarz i link ;)
OdpowiedzUsuńJak mają się tutaj pojawiać historie z szczypiornistami i siatkarzami to moja obecność tutaj jest wręcz obowiązkowa. Szkoda, że dopiero po wypiciu paru głębszych Lijek był na tyle odważny żeby wyznać uczucia. Jednak i tak dobrze, że to zrobił ;)
Jak możesz informuj mnie o nowościach przez gg 1368561 :)