Gorąco, zdecydowanie za gorąco. Czyżby klimatyzacja w hali Podpromie uległa nagłemu uszkodzeniu? Szlak by to, zdejmuje mój granatowy sweter, rzucając go niedbale na zielone plastikowe krzesełko. Klnę w duchu na drugiego arbitra, który cały czas znajduje się przy stoliku sędziowskim oceniając czy był blok po ataku Zbyszka Bartmana. Klub kibica Sovii szaleje jak zawsze, zagrzewając swój zespół do dalszej walki z Bełchatowskimi pszczółkami.
- I proszę państwa punkt dla drużyny z Bełchatowa. Piłka meczowa, zagrywa Daniel Pliński - poinformował spiker.
Chwilę później jest już po wszystkim, gdy pięknym asem serwisowym popisuje się Papa i Skra wraca do domu z kompletem punktów. U stóp schodów spotykam panią Ignaczak, która uparcie tłumaczy synowi, że teraz nie może pójść do taty, gdyż ten udziela właśnie wywiadu. Śmieje się głośno widzą nadąsaną minę małego, zwracając tym zachowaniem uwagę owej dwójki.
- Ciocia, ciocia! - krzyczy sobowtór Igły i biegnie wprost w moje ramiona, dostaję soczystego buziaka w policzek co wywołuje jeszcze większy banan na mojej twarzy
- Mama nie pozwala mi iść do taty, jak zwykle ma jakieś "ale". - patrzę na niego zdumiona, ponieważ wyrzuca z siebie słowa z prędkością światła co utrudnia mi skupienie się na sensie jego wypowiedzi. W dodatku ta mimika twarzy i gestykulowanie małymi rączkami strasznie mnie bawi.
- Oj Seba pamiętaj mama ma zawsze racje i musisz jej słuchać, chodź pójdziemy razem. Iwona mogę porwać Twojego syna? - pytam spoglądając na nią, ta tylko kiwa głową na znak, że się zgada.
Idąc za rękę kierujemy się w stronę płyty boiska. Mały Ignaczak opowiada mi z fascynacją o tajnikach jego nowej gry na x-boxsa, obiecuje wszystkiego mnie nauczyć jak do nich wpadnę, przystaje na jego propozycje. Boże ten dzieciak to czysty ojciec, buzia mu się nie zamyka i wszędzie go pełno. A kto wie może za kilka lat będzie się szczycić mianem najlepszego siatkarza Europy, a nawet i świata. Krzysiek byłby niezmiernie szczęśliwy i dumny, że pierworodny idzie w jego ślady.
- Sebo śmigaj do taty, zobaczy chyba właśnie Cię szuka - zwracam się do małego wskazując mu palcem drogę do seniora.
Do moich nozdrzy dociera zapach perfum i już wiem, że ktoś stoi za moimi plecami. W tym przekonaniu utwierdza mnie ciepły oddech smugający niczym lekki wiatr mój kark. Odwracam się i wpatruje w brązowe tęczówki lekko zadzierając głowę, bo mimo obcasów, różnica wzrostu jest wyraźna. Lekko muska moje usta, pozostawia niedosyt i nie jestem w stanie przypomnieć sobie dokładnie faktury jego pełnych ust.
- Czekaj w samochodzie, musimy porozmawiać - mówi unikając mojego spojrzenia i odwracając się na pięcie. "Musimy porozmawiać" - niby dwa zwykłe słowa, a wywołują złe przeczucia. Siedzę w czarnym Audii słuchając Lany Del Rey której piosenka właśnie leci w Esce. Odgłos zamykanego bagażnika wyrywa mnie z zamyślenia, chwile później zajmuje miejsce obok mnie. Pachnie cytrusami, za sprawą ulubionego żelu pod prysznic. Włosy lekko połyskują w świetle latarni, zapewne są jeszcze wilgotne. Czekam aż wreszcie się odezwie, jednak ma inne zamiary, przekręca kluczyk w stacyjce uruchamiając samochód, by po chwili znaleźć się na obrzeżach Rzeszowa.
Zatrzymuje auto i w końcu obdarza mnie spojrzeniem, jednak jego tęczówki nie są radosne jak zwykle, widać w nich... pustkę, tak głęboką, ciemną, nie kończącą się pustkę. Mimowolnie się wzdrygam, czując, że to co zaraz usłyszę nie będzie niczym dobrym.
- Paul? - głos wyraźnie odmawia mi posłuszeństwa, łamiąc się niemiłosiernie - O co chodzi? - kładę dłoń na jego ciepłym policzku pokrytym dwu dniowym zarostem.
- Nigdy mi tego nie wybaczysz. Nie chcę Cię stracić, ale po tym co usłyszysz na pewno nie będziesz chciała mnie znać. - w jego oczach błyszczą łzy, które przypominają jezioro tuż przed zachodem słońca. Nie bardzo rozumiem o co mu chodzi, więc lekko ściągam brwi.
- Ja....ja Cię zdradziłem... Lena, to nic dla mnie nie znaczyło! Ty jesteś dla mnie najważniejsza to Ciebie kocham! - zaczyna się tłumaczyć łapiąc mnie za dłonie, moje ciało jest jak sparaliżowane pod wpływem jego słów.
- Kiedy? – szepczę cicho, a gardło mam ściśnięte z ogarniających mnie emocji.
- Podczas meczu wyjazdowego do Gdańska, spiliśmy się wtedy po wygranej, nic nie pamiętam, oprócz poranka, gdy się obudziłem w jej pokoju hotelowym...
- Z kim? – w tym pytaniu nad goryczą przeważa obrzydzenie.
- Fizjoterapeutka Lotosu.
Więcej nie chce wiedzieć, nie obchodzi mnie czy był pijany, czy też nie. Zdradził i to jest rzecz niewybaczalna.
- Nie chcę Cię znać. - chrypię przez łzy, drżącymi rękami zdejmując wisiorek, który dostałam od niego na początku naszej znajomości. Kładę ozdobę na ciemną tapicerkę i wysiadam.
* * *
Nie pamiętam jakim cudem znalazłam się przy otwartych drzwiach wejściowych, nawet nie odnotowałam kiedy podniosłam się z łóżka. Zaciskam powieki, zasłaniając twarz dłonią, aby ochronić się przed drażniącym światłem żarówki na klatce schodowej. Jest cicho jedyne co słyszę to dwa oddechy.
- Jezu.. - słyszę przeciągłe jęknięcie.
Skądś znam ten głos, jednak uporczywe światło w dalszym ciągu uniemożliwia mi odsłonięcie dopiero co otworzonych oczu.
- Iwona mówiła, że od tygodnia nie dajesz znaku życia, ja... ja nie myślałem, że jest aż tak źle - irytuje mnie ten troskliwy i przejęty ton. W końcu odsuwam rękę i zastygam w bezruchu, sparaliżowana jakby pod wpływem spojrzenia bazyliszka. Jednak śmierć w tym wypadku byłaby mniej bolesna.
Zamyka drzwi po czym podchodzi do mnie łapiąc za nadgarstki. Z moich ust wydobywa się jęk bólu, pech chciał, że zacisną długie palce na świeżych ranach. Chyba orientuję się o co mi chodzi, bo zwalnia uścisk i spogląda ze zdziwieniem na miejsce skaleczenia.
- Czyś ty oszalała?! Cięłaś się?! - krzyczy, a w jego oczach zauważam mieszankę złości i poczucia winy. To drugie zdecydowanie mnie satysfakcjonuje, niech cierpi. Nie powiem mu przecież, że pokaleczyłam się o rozbite szkło w kolorze butelkowej zieleni, w którym znajdowała się czerwona aromatyczna ciecz. Niech snuje wizje samookaleczenia, nie będę go wyprowadzać z błędu.
- Od kiedy interesuje Cię to co robię?! Po co przyszedłeś? – zdobywam się na pogardliwe spojrzenie.
- Martwiłem się...
- Daruj sobie - wybucham udawanym kpiarskim śmiechem, a w głębi duszy mam ochotę utonąć w jego wielkich, muskularnych ramionach, jednak zamiast tego wyswobadzam się z uścisku - Rzeczy masz w walizce przy fotelu w salonie - zachowuje zimny wyraz twarzy, choć czuję, że w gardle ogromną gulę jak podczas płaczu.
- Lena przecież to nie musi tak wyglądać... możemy spróbować. Wystarczy dać nam szanse! Przecież oboje się kochamy, jesteśmy dorośli, więc dlaczego o tym nie porozmawiamy na spokojnie?
- Na spokojnie? NA SPOKOJNIE?! Okej, to powiedź Paul dobrze Ci było? Dała ci od razu czy musiałeś bawić w grę wstępną? Ohh no tak! Zapomniałam! Ty nic nie pamiętasz! Biedna ofiara roznamiętnionej małolaty! Nie chcę Cię znać! – syczę poirytowana.
- To mamy problem, bo jednocześnie mnie kochasz...
- Gówno wiesz co czuje Lotman! Zabieraj się z tego mieszkania i mojego życia raz na zawsze!
Zrezygnowany spuszcza głowę i idzie po swoje rzeczy. Już ma wychodzić, gdy z moich ust wydobywa się ciche - Czekaj...
Odwraca się w moją stronę zdezorientowany, a w jego oczach dostrzegam płomyki nadziei.
- Jeszcze to - mówię zdejmując z siebie jego koszulkę, w której spałam i wciskam mu ją w dłonie - Nie lubię być komuś coś winna - staję przed nim w koronkowych figach i po raz ostatni zerkam w jego brązowe oczy, po czym z łoskotem zamykam drzwi. Wpatruje się w nie, by po chwili na moich policzkach zaczęły błyszczeć wielkie niczym ziarna grochu łzy. Oznaka złości i nienawiści do samej siebie, bo ma racje kocham go, cholernie go kocham. Właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze, że pomimo upokorzenia i świeżej rany zadanej przez najbliższą osobę, wciąż darze miłością. Chciałabym mu wybaczyć, naprawdę. Niestety nie potrafię, ponieważ jeżeli mężczyzna choć raz zdradzi, to wiem, że posunie się do tego po raz kolejny - więc cierpię, codziennie przywdziewając maskę naturalności i zobojętnienia, każdego obdarzając sztucznym uśmiechem, w głębi duszy mając ochotę wykrzyczeć wszystkim co o nich myślę, szczególnie tym chujom - a zwłaszcza Paulowi Lotmanowi.
________________________________________________________
Od autorki: Fuuu, przepraszam za to coś na górze w niedziele się zrehabilituję. Macie jakieś życzenia co do bohaterów następnej historii? Jestem otwarta na propozycję :)
PS. Chciałabym serdecznie podziękować, za komentarze pod Ulotnością. Naprawdę nie spodziewałam się, tylu miłych słów :)